Lista przydatnych aplikacji na Androida, których fabrycznie w moim telefonie nie było.

Zacznijmy od tego, że jeszcze miesiąc temu szukałam takiej listy, ale niestety nie znalazłam żadnej, która odpowiadałaby moim potrzebom. Na żadnej nie znalazła się właściwie żadna z tych pozycji. Kiedy połowa aplikacji już była w telefonie (np. Facebook, czy Google Gamil), druga połowa była tak znana, że aż oczywista (np. Messenger, albo Endomondo, dla mnie całkowicie nieprzydatny). Oczywiście, przeglądałam komentarze pod spodem i widziałam, że nie tylko ja uważałam, że owe listy były zupełnie nieprzydatne. Nie mówię, że dla każdego, ale te „wyrazy uznania” pomogły mi zrozumieć, że nie jestem w tym zdaniu osamotniona. 
Uprzedzam, że lista jest sporządzona tylko z mojej własnej perspektywy i to, co jest przydatne dla mnie niekoniecznie może się przydać Tobie. Każda pozycja ma opis, oczywiście bardzo subiektywy. Poza tym jeszcze ich całkiem nie odkryłam, więc będę pisać tylko to, co podoba mi się w nich najbardziej i z czego chętnie korzystam. Szukałam tylko wśród tych darmowych.


Tak, w moim telefonie nie było normalnego odtwarzacza muzyki. Ten ściągnęłam w pierwszej kolejności, bo miał ładną ikonkę, a grafika na prezentacji sklepu Google Play też zapowiadała się nieźle. I... Tak już zostało. Aplikacja skanuje kartę pamięci (i pamięć wewnętrzną) i wyświetla alfabetyczną listę wszystkich plików dźwiękowych, nie ważne, czy to muzyka, audiobook, czy podcast zostawiony na później. W kontekście tego drugiego i trzeciego ma jedną wadę. Po zamknięciu aplikacji lewym przyciskiem nie zapamiętuje czasu na którym skończyłam słuchanie.


Ściągnęłam tę apkę, bo to była i jest jedyna strona na której mam konto, gdzie wyodrębniłam kanały naziemnej telewizji cyfrowej i... Po zalogowaniu byłam zachwycona! Apka zapamiętuje raz wyświetlony program, pozwala tworzyć przypomnienia (żegnaj ustawieniu przypomnień w kalendarzu, teraz wystarczy jeden przycisk) i działa nawet po wyłączeniu danych komórkowych (Ale kiedy chce się zobaczyć niewyświetlany wcześniej program, to internet już włączyć trzeba). To, co oferuje jej darmowa wersja w zupełności mi wystarczy.


I tam miałam ją zainstalować, żeby się tam zalogować i mieć łatwiejszy dostęp do znajdujących się tam opowiadań i... ZAKOCHAŁAM SIĘ! Aplikacja pozwala na ściągnięcie danej historii do biblioteki w pamięci telefonu, a jeżeli pojawiają się w niej nowe rozdziały...  powiadomienie z sieci automatycznie je aktualizuje. I to ta funkcja jest moją ulubioną.


Czytacie komiksy na urządzeniach elektronicznych? Ja tak. To jest druga próba aplikacji czytającej pliki CBR, ponieważ... poprzednia nie widziała karty pamięci. Aplikacja czyta pliki, pozwala przeglądać katalogi jak leci i w pełni wystarcza na moje potrzeby


Ściągnęłam tę aplikację jakby co, gdybym była za leniwa, żeby szukać czegoś w papierowych modlitewnikach (już pomijając fakt, że dla mojej mamy modlitwa bezpośrednio z telefonu to nie jest modlitwa, a kilku nawet nie wolno dotykać) i... jest pewien bonus, który uwielbiam, czyli czytania na każdy dzień. Można dodawać własne modlitwy, żeby nie było, więc jak czegoś nam brakuje, trzeba kombinować.


Myślę, że nikomu mającemu tam profil, apki przedstawiać nie trzeba. Podałam ją głównie dla otrzymywania powiadomień o aktywności i się nie zawiodłam, jako, że już wcześniej odkładałam tamtejsze historie na ponowne przeczytanie. Tak samo jak Telemagazyn zapamiętuje ostatnio wyświetlony rozdział na telefonie off-line. Czy zapamięta całą historię, nie wiem, nie sprawdzałam.


Facebook był, ale Twittera już nie... mam konto na Facebooku, ale tak na prawdę na nie nie zaglądam. Tak na prawdę skroolowałam główną jakoś tak w Wigilię Bożego Narodzenia, chociaż tak na prawdę mi się nie chciało. Z Twittera korzystam częściej, bo jest bardziej przyjazny fandomowo i piszę tam z kilkoma osobami, wręcz zastępuje mi komunikator.


Mam konto na chomikuj i trzymam tam różne rzeczy na półprywatnym koncie, aplikacja pozwala mieć do niego łatwiejszy dostęp.


Na wypadek konieczności zabijania czasu musiała mieć jakąś grę, która działa offline i tego wyboru nie żałuję. Na włączonym Internecie mogę odebrać darmowy bonus po obejrzeniu reklamy i na tym rola online się kończy.


Dla uczniów mniej i bardziej ogarniętych. Podobają mi się jego funkcje, sposób wprowadzenia danych i grafika jest bardzo w stylu Google. Zainstalowałam ją, bo chciałam sprawdzić jej działanie, więc jak jesteś uczniem, albo studentem, który nie lubi fruwających kartek i szperania po kalendarzach, ta apka jest dla Ciebie.

Nadal szukam książki kucharskiej (bo ta, którą zainstalowałam nie bardzo mi pasuje, jadę na e-bookach), wielofunkcyjnego czytnika do dokumentów (bo z tym, co mam jest coś nie tak) i prezentacji, i narzędzia do wprowadzania seriali (nie do oglądania online) i „odhaczania” obejrzanych odcinków, ale to ostatnie zdaje się, nie istnieje.
Uwielbiam apki działające offline. Po przeczytaniu komentarzy zrozumiałam, że reklamy są denerwującą częścią ich użytkowania. Szczerze mówiąc na niewyświetlanie reklam jest jeden sposób. Dziecinnie prosty i oczywisty. Wystarczy rozłączyć Internet (wi-fi i dane komórkowe), jeżeli nie jest nam potrzebny, wtedy reklamy nie będą się wyświetlać.

A jeżeli korzystacie z „dodatkowych elementów” usług Google, zainstalujcie je sobie i pozwólcie na wgląd w elementy systemowe telefonu, o które zostaniecie zapytani. Mówię to na przykładzie Kalendarza, jeszcze sprawdzę Keepera. Mój kalendarz systemowy, który wcześniej sobie uzupełniłam na podstawie mojego papierowego kalendarza, zsynchronizował się z tym z Google po zezwoleniu dostępu. To właściwie nie jest żadne odkrycie, ale mnie się bardzo to spodobało.

No i to by było na tyle...
Komuś się przydało? Mam nadzieję. 

Pozdrawiam! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trójka moich ulubieńców z MCU

12 etapów drogi bohatera według filmu „Kingsman: Tajne służby”